Przypowieść o Salomonie i słowiku.
Jak głosi legenda mądry król Salomon rozumiał mowę ptaków. Kiedyś przyszedł do niego człowiek, który trzymał w złotej klatce słowika.
- Mam tego słowika od trzech lat. Był radością moich dni – relacjonował królowi. – Dzień i noc śpiewał niezmordowanie, a ja w dowód wdzięczności za te trele starałem się, by niczego mu nie brakowało. Zawsze troszczyłem się o to, aby miał świeżą wodę i dobrą karmę, aby mógł schronić się w dającym chłód cieniu i aby żaden kot zbytnio się do niego nie zbliżał. Jednak już od dwóch tygodni nie śpiewa i jestem z tego powodu niepocieszony.
Następnie król posłuchał, co ma mu do powiedzenia słowik.
- W pogoni za smaczną przynętą wpadłem w sidła łowcy ptaków. Ów sprzedał mnie pewnemu handlarzowi, który wędrował z miejsca na miejsce, aż w końcu nabył mnie od niego ten oto człowiek. Wprawdzie umieścił mnie w pięknej klatce, jednak to była nadal niewola, tak więc moje skargi nie miały końca, ponieważ przez zwykły kaprys utraciłem wolność. Ludzie brali mój smutek z powodu niewoli i moją tęsknotę za wolnością za wyraz radości i wdzięczności za to, że mogę przebywać w złotej klatce i jestem otaczany ich opieką.
Myślałem tylko o swoim bólu i nie przyszło mi to do głowy aż do chwili, kiedy przed kilkoma dniami usiadł na mojej klatce skowronek i powiedział: „Przestań lamentować! Bo tylko ze względu na twój lament trzymają cię w zamknięciu!”. Po czym pospiesznie odfrunął, a ja od tamtej pory nie wydałem z siebie ani jednego dźwięku. I nie uczynię tego, dopóki będę w niewoli.
Król Salomon opowiedział właścicielowi ptaka to, o czym mówił słowik. Zasmucony tymi słowami człowiek otworzył drzwiczki klatki i rzekł: - Po co mi słowik, który nie śpiewa?
Słowik wyfrunął z klatki i wyleciał przez okno. Usiadł na pobliskim drzewie i zaśpiewał pieśń wolności. A człowiekowi zdawało się, że żaden ptak jeszcze nigdy tak pięknie nie śpiewał.
Brak komentarzy: